sobota, 29 stycznia 2011

Do Nungwi na północ Zanzibaru, Jamboo! mambo! czyli cześć i jak się masz, podróż miejscowym dalal-dala i kino na świeżym powietrzu.

drugi dzień podróży. Miejscowym dala-dala pojechaliśmy do wioski na północnym brzegu wyspy.Dworzec w Stone Town to miejsce na oddzielną opowieść. Serce wyspy, co chwilę wyjeżdżają busiki dokąd tylko chcesz. Połączony z wielkim targowiskiem, można w nim miło zabłądzić.W busiku z białych byliśmy tylko my, współtowarzysze podróży o czekoladowej skórze. Kobiety przekolorowo ubrane pięknie się komponują z czerwoną ziemią, soczystą zielenią bananowców, błękitem wody i szarością nieba, zerkają spod chust ciekawie.Na plecach maluch, na głowie torba. Tak! Bo niebo tutaj jest mniej błękitne od wody. Półtorej godziny i dotarliśmy. Spacer przez wieś w wielkim upale i dzieci wołające: Jambo!!! czyli cześć w suahili. Plaża z białego miłego piasku i papasi- kolorowi chłopcy coś ci sprzedający co chwilę. Ubrani a to w kolory rasta a to w ciuchy masajskie, wszystko załatwią i dostarczą, nie musisz palcem kiwać na tej plaży. Fale przywitały nas wielkie, łodzie nie mogły wypłynąć, ale można było skakać jak w Bałtyku.Wracaliśmy już o zmroku, mijając wioski z domkami z rafy koralowej (romantyczniej brzmi niż wygląda). Z ciemności wyłaniały się place przy drodze, i tłum mieszkańców przed wspólnym telewizorem. Kino na świeżym powietrzu.

1 komentarz:

  1. sokolinek (Karol S)1 lutego 2011 02:57

    czyli morze by mi sie tam podobalo, fale musza byc :>

    OdpowiedzUsuń